Ceremonia Sema Zakonu Wirujących Derwiszy Kiedyś i Dziś

Rytuał – tradycja a współczesność. Ceremonia sema Zakonu Wirujących Derwiszy kiedyś i dziś Joanna Zielińska
Tak jak jedzenie i woda są konieczne w czasie głodu

i pragnienia, tak sema jest potrzebna do duchowego dojrzewania,ponieważ rozwija radość życia [derwisza]

TEATR TAŃCA

Sema – rytuał religijny Zakonu Wirujących Derwiszy – liczy sobie już kilkaset lat istnienia i tyleż lat praktyki. Interesujące jest prześledzenie wpływu czasu i przemian kulturowych na obecną postać tego starożytnego rytuału. Współczesnej wersji sema miałam okazję doświadczyć w trzech różnych postaciach, dwukrotnie podczas podróży do Turcji, po raz trzeci w Pradze. Pierwotna symbolika i znaczenie rytuału stały się dla mnie inspiracją do refleksji związanych z osobistym przeżyciem sema. Według legendy idea rytuału sema narodziła się podczas spaceru Rumiego 2 po dzielnicy złotników. W dźwięku rytmicznych uderzeń młoteczków o złoto usłyszał myśliciel, jak wezwanie do modlitwy, imię Allaha. W spontanicznym geście wzniósł wtedy ramiona w górę i zaczął wirować w rytm uderzeń. Symbolikę tak zrodzonego tańca And Metin odnosi do istoty ruchu wszechświata 3 . W świecie wszystko znajduje się bowiem w nieustannym ruchu, od atomów po planety, od pór roku po rytm narodzin i śmierci. Cała natura bazuje, pisze autor starożytnej rozprawy przywołanej przez Metina, na takich paru podstawowych rytmach, które zostały przydzielone jej przez Boga wraz z powstaniem wszechświata. W związku z czym wirowanie derwiszy wokół własnej osi podczas sema symbolizuje niebiański ruch obrotowy obejmujący wszystkie istoty i rzeczy. Przez współuczestnictwo w tym uniwersalnym ruchu oraz duchowe samodoskonalenie się w ramach sema derwisz ma dostąpić zespolenia z całą naturą, a tym samym z Bogiem. 1 .

Wirujących Derwiszy
Wirujących Derwiszy

Struktura Sema

Sema składa się z kilku części. W ceremonii uczestniczy zazwyczaj siedemnastu derwiszów oraz szajch – mistrz zakonu, który czuwa nad całością rytuału. Pierwszą częścią właściwej ceremonii jest nat. Rozpoczyna ją hymn ku czci Proroka autorstwa Rumiego z akompaniamentem muzyki.

Tę część kończą uderzania w bęben (kudum). Po nat następuje taksim, czyli improwizacja na trzcinowym flecie – ney, podczas której wygłoszona zostaje (w formie melorecytacji lub śpiewu) kolejna pochwała. Wraz z zakończeniem gry na ney rozpoczyna się kolejna część sema, podczas której derwisze pod przewodnictwem mistrza trzykrotnie okrążają miejsce wirowania. Część ta nosi nazwę „spaceru Sułtana Veleda” – czyli syna Rumiego, kontynuatora prac ojca. Z każdym pojedynczym okrążeniem uczestnicy pozdrawiają się nawzajem naprzeciw miejsca przeznaczonego dla szajcha. Kolejną częścią są cztery pozdrowienia (selam), czyli muzyczne ruchy, każdy oparty na innym rytmie. Towarzyszy im recytacja Koranu. Rozpoczynają się one od błogosławieństwa mistrza zakonu. Następnie derwisze rozpoczynają taniec, czyli ruch obrotowy wokół własnej osi. W każdym selam bierze udział inna liczba derwiszy. Podczas wirowania derwisze powtarzają słowa „Allah, Allah”. W ostatniej fazie tej części do tańca jedenastu derwiszy dołącza się szajch zakonu. Wiruje on w samym centrum holu i jednocześnie w środku okręgów tworzonych przez tańczących derwiszy. Na zakończenie całej ceremonii szajch recytuje Al-Fatihę (pierwszą, najważniejszą surę Koranu). Po czym po krótkim zikirze wszyscy oddalają się na medytację.

Symbolika sema przestrzeń ceremonii

Symbolika przestrzeni, w której rozgrywa się tradycyjna ceremonia – oktagonalnego hallu nazywanego semahane – odwołuje się do duchowej wędrówki, jaką derwisz odbywa podczas sema. Naprzeciw wejścia znajduje się mihrab, który wyznacza kierunek modlitw muzułmanina. Twarz, ciało i serce mają być skierowane właśnie w tę stronę, w stronę Mekki. Nieopodal mihrabu położona jest czerwona barania skóra, miejsce mistrza zakonu. Kolor czerwony odnosi się do zachodu słońca i symbolizuje śmierć Rumiego. Jest również znakiem ostatecznego zjednoczenia Rumiego z ukochanym Bogiem, a tym samym symbolem mistycznej unii, której mają dostąpić uczestni-

czący w sema derwisze. Naprzeciw skóry i mihrabu swoje miejsce zajmuje orkiestra. Linia przecinająca hall oraz łącząca mihrab i orkiestrę zwana jest równikiem. Dzieli ona przestrzeń na dwie części: przestrzeń anielską i przestrzeń ludzką. Pierwsza obejmuje sferę tego, co duchowe, niewidzialne, druga tego, co ziemskie, widzialne. To na przecięciu obu tych światów umiejscowiony jest szajch. Staje się tym samym reprezentantem Boga na ziemi. To jego przyzwolenie na symboliczne przekroczenie linii pomiędzy wymiarem ziemskim i boskim muszą uzyskać derwisze przed tańcem. W pochodzie Sułtana Veleda to właśnie w tym punkcie derwisze pozdrawiają się. Tę niewidzialną linię przecinają również podczas wirowania w selamach, dokonując tym samym mistycznego przejścia pomiędzy światem ziemskim a boskim. Ów „równik” jest najkrótszą ścieżką do zjednoczenia z Bogiem. Wkraczając z lewego półkola w prawe, praktykujący opuszcza swoje ziemskie „ja” i wznosi się do zespolenia z Bogiem, do duchowej doskonałości. Przekraczając ponownie linię i wkraczając w prawe półkole, derwisz powraca do swojego ziemskiego wymiaru, ale już bogatszy o łaskę dostąpienia boskiej miłości i dobra.

Semazen i jego strój

Semazen ma na sobie białą togę, na nią nałożony biały kaftanik i czarną, szeroką pelerynę (hirka), na głowie nosi wysoką, brązową czapę z wielbłądziej wełny (sikke). Symbolika tego stroju odwołuje się do przeżywanej przez derwisza podczas ceremonii symbolicznej śmierci nafs, czyli ziemskiego „ja”. Zarzucana na początku ceremonii na ramiona czarna peleryna symbolizuje grób, jej opuszczenie na ziemię przed rozpoczęciem przez derwiszy wirowania oznacza śmierć ziemskiego „ego” i odrodzenie się derwisza do doświadczania prawdy i zbliżenia z Bogiem. Z kolei wysoka czapa jest symbolem kamienia nagrobnego. Biała toga noszona przez derwisza symbolizuje całun, którym okryte zostaje porzucane przez niego „ja”. Podczas wirowania biały kaftan, odchylając się po stronie serca, symbolizuje otwarcie serca, „domu wiary”, na doświadczanie Boga.

Symbolika sema przestrzeń ceremonii

Symbolika przestrzeni, w której rozgrywa się tradycyjna ceremonia – oktagonalnego hallu nazywanego semahane – odwołuje się do duchowej wędrówki, jaką derwisz odbywa podczas sema. Naprzeciw wejścia znajduje się mihrab, który wyznacza kierunek modlitw muzułmanina. Twarz, ciało i serce mają być skierowane właśnie w tę stronę, w stronę Mekki. Nieopodal mihrabu położona jest czerwona barania skóra, miejsce mistrza zakonu. Kolor czerwony odnosi się do zachodu słońca i symbolizuje śmierć Rumiego. Jest również znakiem ostatecznego zjednoczenia Rumiego z ukochanym Bogiem, a tym samym symbolem mistycznej unii, której mają dostąpić uczestni-

czący w sema derwisze. Naprzeciw skóry i mihrabu swoje miejsce zajmuje orkiestra. Linia przecinająca hall oraz łącząca mihrab i orkiestrę zwana jest równikiem. Dzieli ona przestrzeń na dwie części: przestrzeń anielską i przestrzeń ludzką. Pierwsza obejmuje sferę tego, co duchowe, niewidzialne, druga tego, co ziemskie, widzialne. To na przecięciu obu tych światów umiejscowiony jest szajch. Staje się tym samym reprezentantem Boga na ziemi. To jego przyzwolenie na symboliczne przekroczenie linii pomiędzy wymiarem ziemskim i boskim muszą uzyskać derwisze przed tańcem. W pochodzie Sułtana Veleda to właśnie w tym punkcie derwisze pozdrawiają się. Tę niewidzialną linię przecinają również podczas wirowania w selamach, dokonując tym samym mistycznego przejścia pomiędzy światem ziemskim a boskim. Ów „równik” jest najkrótszą ścieżką do zjednoczenia z Bogiem. Wkraczając z lewego półkola w prawe, praktykujący opuszcza swoje ziemskie „ja” i wznosi się do zespolenia z Bogiem, do duchowej doskonałości. Przekraczając ponownie linię i wkraczając w prawe półkole, derwisz powraca do swojego ziemskiego wymiaru, ale już bogatszy o łaskę dostąpienia boskiej miłości i dobra.

Semazen i jego strój

Semazen ma na sobie białą togę, na nią nałożony biały kaftanik i czarną, szeroką pelerynę (hirka), na głowie nosi wysoką, brązową czapę z wielbłądziej wełny (sikke). Symbolika tego stroju odwołuje się do przeżywanej przez derwisza podczas ceremonii symbolicznej śmierci nafs, czyli ziemskiego „ja”. Zarzucana na początku ceremonii na ramiona czarna peleryna symbolizuje grób, jej opuszczenie na ziemię przed rozpoczęciem przez derwiszy wirowania oznacza śmierć ziemskiego „ego” i odrodzenie się derwisza do doświadczania prawdy i zbliżenia z Bogiem. Z kolei wysoka czapa jest symbolem kamienia nagrobnego. Biała toga noszona przez derwisza symbolizuje całun, którym okryte zostaje porzucane przez niego „ja”. Podczas wirowania biały kaftan, odchylając się po stronie serca, symbolizuje otwarcie serca, „domu wiary”, na doświadczanie Boga.

Symbolika Muzyki

Sema przesiąknięta jest rytmiką i repetycyjnością. Widoczna jest ona w tańcu, w cykliczności obrotów, w powtarzaniu imienia Allaha przez derwiszy podczas wirowania, wreszcie w muzyce. Ten rytm wyraża dynamiczną energię kosmosu przenikającą naturę wszystkich rzeczy. Również poszczególne instrumenty mają w sema określone znaczenie. Tak na przykład kończące pierwszą część uderzanie w bębenki (kudum) symbolizuje boskie polecenie: „Bądź/ stań się!” Otwierający drugą część sema trzcinowy flet ney również ma bogatą symbolikę. Niektórzy badacze porównują go do mitologicznej trąby sur, której głos budzi w dzień zmartwychwstania zmarłych, stanowi tym samym znak rozpoczęcia nowego życia. W innych interpretacjach ney symbolizuje „boskie tchnienie”, które dało życie wszystkim stworzeniom.

Symbolika Tańca

Samo wirowanie – obok przywołanej kosmicznej wykładni swojego znaczenia – ma jeszcze bardziej szczegółową symbolikę samego gestu. Podczas wirowania tańczący semazen rozchyla skrzyżowane ramiona i wznosi prawe nieznacznie ku górze, prawą dłonią zwraca się w stronę nieba, a lewą opuszcza nieco ku dołowi z dłonią otwartą ku ziemi. Przygotowuje tym samym swoje ciało do mediacji pomiędzy Bogiem a ziemią. Prawa dłoń ma otrzymać łaskę i miłość, lewa zaś ma ją przekazać ziemi. Ciało tancerza staje się zatem uniwersalnym kanałem pomiędzy boskimi darami a ziemią, jak powiedział Mawlana: Wszyscy kochający są pomostem do Boskiej miłości. Obok specyficznego układu rąk taniec charakteryzuje się określoną pracą stóp. Podczas wirownia praktykujący obraca się na lewej stopie, prawą odpychając się od podłoża i unosząc do góry. Lewa stopa jest zatem przedłużeniem trzonu ciała derwisza, być może pełni funkcje zakorzenienia serca derwisza, które z jednej strony zatapia się w miłości do Boga, a z drugiej – ma zjednoczyć się w tej miłości z całym ziemskim stworzeniem. Prawa z kolei symbolizuje unoszenie się derwisza w mistyczny wymiar doświadczenia. Istnieją też dwie główne osie, które derwisz musi utrzymywać: po pierwsze oś własnego ciała, którego trzon stanowi serce, miejsce Boga w człowieku. Derwisz, obracając się wokół tej osi o 360 stopni, w ruchu przeciwnym do wskazówek zegara, za każdym razem obejmuje dzięki temu miłością swego serca całą ludzkość. Drugą osią, której derwisz ma przestrzegać, jest oś sali, którą okrąża semazen: oś tę wyznacza szajch, który w czwartym selam przyłącza się do tańca. Ta oś odwołuje się z kolei do symboliki kosmicznej.

Sema współcześnie doświadczenie numer 1: derytualizacja rytuału

Jest grudzień 2009 roku. W Konya zbliża się najważniejsza rocznica w roku bractwa maulawijja (inna nazwa Zakonu Wirujących Derwiszy) – rocznica śmierci jego fundatora Calaleddina Rumiego. Ma ona dla sufich dwa znaczenia, z jednej strony oznacza ziemską śmierć, z drugiej – symbolizuje dostąpienie stałego zjednoczenia kochanka (Rumiego) z Ukochanym (Bogiem).

Odwiedzam mauzoleum Rumiego, do którego odbywają się coroczne pielgrzymki. Tłoczą się tam wierni i turyści, jedyni modlą się przed grobem mistyka, drudzy obserwują, czytają tabliczki. Z głośników płynie spokojna muzyka suficka. Kilometr od grobu fundatora zakonu znajduje się ogromne, nowoczesne centrum Mevlâna Kültür Merkezi (Kulturowe Centrum Mawlany). Jego architektura nawiązuje pewnymi elementami do tradycyjnej architektury islamu, zwłaszcza spiczasty dach nad główną aulą,

w której odbywa się pokaz ceremonii, przywołuje stożkowate zakończenie zielonej wieży nad grobem Rumiego. Centrum wyposażone jest w duży parking, który zapełnia się zjeżdżającymi na obchody samochodami z gośćmi. Elegancko ubrani ludzie podążają ku wejściu, aby po zakupie biletów wejść do środka budynku. Wewnątrz odbywa się istny jarmark. W błyszczącym, jasnym hallu przed aulą główną rozstawili swoje stragany rękodzielnicy zajmujący się produkcją wyrobów tradycyjnej sztuki tureckiej. Można podejść, obejrzeć, kupić, często spróbować własnych sił w tworzeniu dzbanów, wodnych obrazków, plecionek. Jest też miejsce na stoisko z książkami, na którym można znaleźć dużo, również anglojęzycznych pozycji o Rumim. Całość sprawia na mnie wrażenie nowoczesnego skansenu, miejsca, gdzie odtwarza się starą tradycję i kulturę na potrzeby turystów.

Na główną ceremonię wszyscy udają się do ogromnej auli w kształcie koła, która może pomieścić kilka setek widzów. Przed wejściem widzowie otrzymują kolorowe ulotki, które zaznajamiają ze znaczeniem sema. W centrum auli, która jak stadion zniża się ku dołowi, za barierkami znajduje się koło, z drewnianą podłogą, miejsce zbliżającego się przedstawienia. Uwagę przykuwa kopuła sufitu, jarząca się od małych, koncentrycznie ułożonych lampek, tak że ma się wrażenie nocnego nieba. Zajmuję miejsce na plastykowym siedzeniu. Zaczyna się ceremonia, na „scenę” wchodzą derwisze oraz szajch i niemal z podręcznikową dokładnością odgrywają kolejne stacje tradycyjnej ceremonii zakonu. Gdy zaczynają wirować, ich monotonny taniec zostaje urozmaicony feerią barw, które rzucają tęczę kolorów na białe togi derwiszy. Po zakończeniu wychodzą. Koniec.

wejście w kolejną fazę ceremonii selam: derwisze na pierwszym planie czekają na zgodę szajcha na taniec; derwisze na drugim planie po uzyskaniu jej rozpoczęli wirowanie

Przestrzeń ceremonii z jednej strony operuje pewnymi odniesieniami do tradycyjnej przestrzeni, w której celebrowana była sema, ale z drugiej strony zostaje oczyszczona z dosłownych religijnych punktów. Podobnie jak tradycyjny semahane jest kolista, muzycy znajdują się w niej naprzeciw mistrza. Niemniej jednak zaburzono jej religijno-symboliczny wymiar. Przez brak tradycyjnych punktów, naturalnie wyznaczających tak istotne w islamie kierunki, czyli między innymi mihrabu, przy którym umiejscowiona jest wyjściowa pozycja mistrza, zaburzony zostaje rytualno-religijny wydźwięk ceremonii. Jest to całkowite zaprzeczenie sema, która jest modlitwą do Boga i jako taka powinna być przeżywana i celebrowana. Jeżeli chodzi o inne elementy przestrzeni, to uwagę przykuwa duża kopuła auli z setkami światełek. Wydaje się to odwołanie do kosmicznej metaforyki sema, opisanej w pierwszej części artykułu, do idei wirowania jako ruchu, który jednoczy w mistycznym doświadczaniu Boga całe uniwersum. Dodatkowo ten iskrzący nieboskłon stwarza piękny, „mistyczny” efekt wizualny. Ceremonia nastawiona jest głównie na widowiskowość i efektowność. Kolorowe światła urozmaicają całość. Być może jest to próba przełożenia symboliki, jaka towarzyszy każdej z części ceremonii, na język kolorów, co graniczyłoby z próbą stworzenia totalnego dzieła sztuki, syntezującego muzykę, taniec, wokal i wielobarwne światło w jednym harmonijnym dialogu. Czerwone światło, które pada na szajcha w momencie jego modlitwy – podobnie jak czerwona skóra – może mieć wymiar symboliczny. Niemniej jednak odnosi się wrażenie kiczowatości i tautologiczności takiego rozwiązania.

Ceremonia w Kulturowym Centrum Mawlany jest zatem przykładnie odtworzonym rytuałem, ale rytuałem pozbawionym swojego znaczenia/ serca. Człowiek odgraniczony od centrum za pomocą barierki ma przyjąć postawę widza, gdy ten drugi za barierką pozycję dzieła sztuki do oglądania. Nie ma mowy o współuczestnictwie, współprzeżywaniu. Stosuje się tu typową dla tradycyjnej estetyki europejskiego kręgu cywilizacyjnego postawę separacji odbiorcy od przedmiotu sztuki, obcą przecież kulturze islamskiej. Mamy do czynienia z zderytualizowanym „rytuałem” przeznaczonym do fotografowania; zamkniętym w klatce eksponatem Kulturowego Centrum Mawlany, niemającym szans ewolucji dokonującej się przecież często właśnie na bazie interakcji ze współczesnością i zmieniającym się wraz z jej nurtem człowiekiem

doświadczenie numer dwa: rytuał dzisiaj

Jest mroźny wieczór. Spotkany przeze mnie w meczecie mężczyzna prowadzi mnie ciemną, wąską uliczką miasta. Mgła wzmaga nastrój tajemniczości, podróży w nieznane. Wreszcie stajemy przed dwumetrową bramą zakończoną kolczatką. Nie można zobaczyć, co jest za nią. Dzwonek nie działa, tylko wtajemniczeni wiedzą, że przez dziurę w drzwiach trzeba włożyć rękę i odpiąć zatrzask. Wchodzimy na podwórko, po lewej mijamy pomieszczenie, w którym znajduje się grób z charakterystyczną dla derwiszy czapą u wezgłowia, zapewne jest to grób ostatniego szajcha zakonu. W ciasnym korytarzu jest pełno butów i kurtek na wieszakach. Wokoło tłoczą się roześmiane i wciąż coś mówiące kobiety. Zdejmujemy buty i jesteśmy od razu wprowadzeni do prostokątnego pomieszczenia, w którym odbędzie się główna ceremonia. Sadowią mnie w prawym kącie sali, pośród innych gości, szajch i pozostali praktykujący znajdują się po lewej (po tej też stronie za ścianą znajduje się grób, który widziałam przy wejściu). Tam też jest miejsce dla muzyków. Pokój jest obity boazerią, wyścielony dywanami – tak jak większość pomieszczeń w Turcji. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Nie ma w nim mebli, jedynie siedziska pod ścianą oraz jakieś obrazki na ścianach. Przed modlitwą wnoszone są małe drewniane stojaki i wielkie okrągłe, metalowe tace, umieszczane są na stojakach w dwóch miejscach sali: przy miejscu dla gości i dla członków bractwa. Kobiety wnoszą przygotowane przez siebie jedzenie, nie ma talerzyków, sztućców, wszyscy jedzą z tych samych misek. Podają sobie zastawę, częstują się, zachęcają do próbowania jedzenia. Po kolacji szajch zaczyna recytować, jak się domyślam, ustępy Koranu lub poezje Rumiego; recytacja przechodzi w melorecytację, śpiew, dołącza się muzyka, bębenek, flet. Przy akompaniamencie trwa zikir, ale nie dochodzi do dalszego rozwinięcia ceremonii.

Podczas drugiego wieczoru, właściwej rocznicy śmierci Rumiego, zebrało się znacznie więcej ludzi, byli również goście z Łotwy (duża grupa muzułmanek pochodzenia łotewskiego). Gdy przyszłam, schemat się powtórzył. Była kolacja, modlitwa. Tym razem sala była pełna po brzegi. Skuliłam się w kącie jak najbliżej lewej części pokoju. Ceremonia trwała kilka godzin, po etapie spokojnej modlitwy, przy akompaniamencie muzyki i śpiewu, zaczęła się ekstatyczna, silnie zrytmizowana część rytuału. Po lewej stronie sali grupa mężczyzn z mistrzem, siedząc na ziemi, stworzyła koło. Wszyscy inni, wraz z gośćmi, znajdowali się poza jego obrębem, niemniej jednak z powodu dużego tłoku dotykali jego obwodu. Tworzyli rzędy skierowane ku lewej stronie sali. W kulminacyjnym momencie w pokoju nie było ani jednej osoby, oprócz być może mnie, która nie byłaby w swego rodzaju ekstatycznej modlitwie. Wszyscy, siedząc na kolanach, trzymając się w większości za ręce, z przymkniętymi oczyma, powtarzali imię Allaha, kołysząc się w rytm muzyki. Ruch korespondował zatem z melodią. Tylko w kole po lewej części sali co jakiś czas jedna z osób wchodziła do wnętrza koła i zaczynała wirowanie. Znajdowali się tam dorośli mężczyźni, starcy, młodzi chłopcy, zauważyłam nawet tancerzy z ceremonii odtworzonej w Kulturowym Centrum Mawlany. Ceremonia trwała kilka godzin. Niestety nie doczekałam do jej końca.

Co pozostało z wzorcowego rytuału derwiszy? Przestrzeń ceremonii zatraciła oktagonalny kształt, zapewne z przyczyn praktycznych. Jako że bractwo nie działa oficjalnie, znajduje się w tzw. podziemiu, musi korzystać z architektury prywatnego domu. Niemniej jednak, nie wiem, czy umyślnie, zaznaczony został rytualny podział przestrzeni. Jak wspomniałam, szajch oraz inni członkowie bractwa, w tym muzycy, zasiadali w lewej części sali, po tej stronie znajdował się także grób derwisza, natomiast goście siedzieli po prawej. Żony członków bractwa miały

przygotowanie do kolejnej fazy ceremonii selam: derwisze na pierwszym planie czekają na zgodę szajcha na taniec – derwisze na drugim planie po uzyskaniu jej rozpoczęli wirowanie

z kolei oddzielne pomieszczenie. Podczas analizy tradycyjnej przestrzeni sema symbolika stron jest niezwykle ważna. Prawa strona symbolizuje rzeczywistość ziemską, dotykalną, jeszcze „nieoświeconą”, natomiast lewa – wymiar świata boskiego, w którym znajduje się człowiek na końcu mistycznej wędrówki. W związku z tym prawostronne rozmieszczenie gości i lewostronne członków bractwa może nawiązywać do symboliki przestrzeni. Goście jako ludzie z zewnątrz, „niewtajemniczeni”, niepraktykujący, przynależą do sfery tego, co ziemskie, ułomne, derwisze zaś, którzy weszli już na ścieżkę mistycznego poznania, znajdują się już po części w innym wymiarze, co symbolizuje ich rozmieszczenie z lewej strony sali.

Brakowało w tej ceremonii charakterystycznego stroju, jedynie szajch miał specyficzny turban, podczas gdy reszta mężczyzn ubrana była w świeckie ubrania. Kobiety, w tym również ja, miały na głowach chusty. Faktycznie strój nie jest niezbędny do odprawiania ceremonii, ma on raczej aspekt widowiskowy i symboliczny. Z pewnością to, co rozgrywa się wewnątrz człowieka, jest znaczenie bardziej istotne.

Inną cechą wspólną z tradycyjną formą sema jest rytmiczność i repetycyjność. Muzyka, podobnie jak w wersji historycznej, nadaje rytm i to rytm zmienny, zależny od fazy sema. Ciała ludzkie angażują się w jego powtarzanie, jednoczą się za jego pośrednictwem w ekstatycznym kołysaniu do tyłu i do przodu. Również tutaj pojawia się taniec, w którym powtarzalne elementy obrotów monotonnie wprowadzają derwisza w ekstazę, towarzyszy mu zaś monotonne kołysanie reszty uczestników. W związku z czym – w przeciwieństwie do ceremonii w Kulturowym Centrum Mawlany – dochodzi tu do zaangażowania wszystkich obecnych w ceremonię, również gości. Do tak ważnego w rytuale emocjonalnego i fizycznego współuczestnictwa, bez którego nie ma on właściwie sensu. Wszyscy mogą dostąpić p r z e k r o c z e n i a wymiaru codziennego doświadczenia.

Moje osobiste odczucia dotyczące uczestnictwa w opisanej ceremonii były skrajne. Nie czułam harmonii całości doświadczenia ani nie dostąpiłam zjednoczenia całości mego „ja” w Bogu. Co jest w pełni zrozumiałe i oczywiste z uwagi na to, że po pierwsze był to mój pierwszy namacalny kontakt z sema, a po drugie droga osiągnięcia pewnej doskonałości duchowej zajmuje często lata. Podejmowałam mimo to próby w e j ś c i a w ceremonię przez naśladowanie działań innych, co przynosiło mi mniejszy lub większy komfort. Rytmiczne powtarzanie tych samych czynności, kołysania, śpiewania wciąż tych samych słów naturalnie wprowadza w trans, ale nie był to dla mnie stan komfortowy. Wybijając się z rytmu medytacji, obserwowałam z rosnącym przerażeniem – typowym dla człowieka cywilizacji opartej na kulcie rozumu – jak to, co irracjonalne, tajemnicze, niedefiniowalne, ogarnia ludzi naokoło. Wzrastało we mnie odczucie niebezpiecznego fanatyzmu sytuacji. Ścisk i zaduch potęgowały we mnie wrażenie osaczenia. Po trzech godzinach, nie czekając już końca ceremonii, wyszłam.

Intencją bractwa jest kultywowanie pierwotnych idei Rumiego, czyli wspólnoty żyjącej w miłości i braterstwie, działającej ponad podziałami religijnymi, narodowymi i rasowymi. Świadczy o tym chociażby ich otwartość na osoby z zewnątrz. Nikt mnie przecież nie pytał, po co przyszłam, czego chcę. Przeciwnie, zaproszono mnie do wspólnej modlitwy i kolacji – symbolu braterskiej miłości i tak ważnej dla sufich hojności, dzielenia się z innymi wszystkim, co posiadają. Podobnie, gdy następnego dnia w drodze na ceremonię przypadkowo spotkałam w centrum Konyi trzy Polki zwiedzające miasto i zaproponowałam im udanie się ze mną na ceremonię, zostały one przyjęte z równą serdecznością jak ja poprzedniego dnia. Niemniej jednak na moją prośbę o pozwolenie na zdjęcia lub nagranie części ceremonii – odmówiono. Gdy z kolei przechodziłam ulicami Konyi, na pytanie, gdzie znajduje się dom derwiszów, ludzie odpowiadali, że nie wiedzą, lub wskazywali na miejsce, które nie istnieje. To strach, ignorancja czy chęć zachowania tajemnicy?

doświadczenie numer 3: sema w Europie

Do mojego drugiego aktywnego uczestnictwa w ceremonii derwiszów doszło w Pradze podczas Rumi Alive Festival. Program zawierał rytuał tańca sufich prowadzony przez irańskiego tancerza Sashara Zarifa oraz muzyków Reze Derakshani i Hearna Gadboisa. Wstęp na rytuał był płatny. Wszystkich przybywających uprzedzono, by ubrali się na biało. Ceremonia odbywała się w pięknej gotyckiej sali. Wysokie okna, przez które wpadało światło lamp i księżyca, sklepienia oraz świece budowały atmosferę. Wszyscy zasiedli w kręgu, nikt nie mógł pozostać poza nim, nie było nawet mowy o biernym obserwowaniu. Na sali znajdowali się ludzie w różnym wieku – od starszych po niemowlęta na rękach swoich mam. Przed rytuałem Sashara tłumaczył sens ceremonii, specyfiki naszych ubrań. Jesteśmy ubrani na biało, ponieważ mamy zostać poślubieni Bogu czyści i piękni. Mamy doświadczyć zatracenia siebie w tańcu i odczucia jedności z wszystkimi naokoło.

Nasze „ja” ma objąć całą salę. Tłumaczył nam strukturę ceremonii, jej części. Powiedział również, że mamy robić podczas niej to, co dyktuje nam intuicja, możemy w związku z tym – zależenie od naszych odczuć – siedzieć, leżeć lub wstać i wirować. Następnie każdy obmył twarz i ręce w pachnącej, różanej wodzie. Rozpoczęto grę na bębnie i flecie. Powoli ludzie zaczynali wstawać, wirować, kręcić się. Po dłuższej chwili siedzenia i leżenia wstałam również i ja. Zaczęłam taniec i rzeczywiście doświadczyłam specyficznego rodzaju stanu zatracenia i odczucia rozprzestrzenienia się mojej jaźni.

Praska ceremonia nastawiona była przede wszystkim na atmosferę doświadczenia. Zaangażowano w niej wszystkie zmysły: od dotyku (dzięki kamiennej, chłodnej posadzce gotyckiej sali) poprzez zapach (woda różana, którą wszyscy obmywali twarz i dłonie), wzrok (dzięki świecom, miękkiemu światłu księżyca i lamp dobywającemu się zza gotyckich witraży), aż po słuch (muzyka). Wrażenia zmysłowe spotęgował ruch, wirowanie. W takim anturażu nie sposób było nie doświadczyć m i s t y c z n e g o uniesienia. Rytuał został obliczony na taki efekt. Przygotowany został na potrzeby, wrażliwość i postrzeganie człowieka zachodu mistyki wschodniej oraz jego oczekiwań wobec niej. Stanowi to wyraz ogólniejszego trendu zainteresowania się religijnością i duchowością Wschodu, w której Zachód szuka ucieczki, wyciszenia od tempa współczesnego życia. W związku z tym elementy sema wpisane w wydarzenie towarzyszące festiwalowej ceremonii, takie jak koło, muzyka, wirowanie, białe stroje, idea miłości i jedności, zostały przekazane tak, by spełnić oczekiwania Europejczyka. Sema w takim wydaniu jest rodzajem terapii ujętym w ramy rytuału i jako taka przekazuje z pewnością pozytywne wartości. Daje możliwość oddechu zabieganym na co dzień ludziom wielkich miast. Wrażenie życiowej pustki i samotności wśród dżungli budynków rekompensuje uczestnikom poczuciem, że nie są sami, że przynależą do jakiejś wspólnoty, że mogą odczuć z nią jedność i inne pozytywne emocje. Dodatkowo mają możliwość realizacji potrzeby kreatywności, tworzenia, doświadczają aktywnego kontaktu ze sztuką przez muzykę i taniec.

Współczesną Turcją targa rozdźwięk pomiędzy wciąż silnie obecną w życiu religią a zachłyśnięciem się bardziej liberalną kulturą Zachodu. Oficjalnie zakazane tradycyjne szkoły derwiszy kryją się w związku z tym w mrocznych, wąskich uliczkach podejrzanych dzielnic.

Nocne rytuały przy świetle słabej żarówki przenoszą swoich uczestników chociaż na chwilę w mistyczny wymiar, odrywają od codzienności. Tuż obok, w nowoczesnym, przestronnym budynku wyposażonym w nowinki techniki widowiskowej, oglądać można sprofanowaną, efektownie przybraną w roziskrzone światła reflektorów namiastkę tradycyjnego rytuału. Mistyka i oryginalne znaczenie sema zostały tu jednak zagubione. Obok siebie współegzystuje zatem z jednej strony rytuał zepchnięty do podziemia, a z drugiej – religijny ceremoniał wystawiany na sprzedaż jako turystyczny gadżet. Wydaje mi się, że we współczesnej Turcji kultywowanie sema w jej tradycyjnej postaci jest niemożliwe. Ceremonia ulega wypaczeniu w jedną lub drugą stronę. W jednym wypadku zahacza o fanatyzm, w drugim – o całkowite pozbawienie autentycznego, religijnego wymiaru. Trzecim zagadnieniem jest z kolei jej import na rynek zachodni i to, co się z nią dzieje pod wpływem zachodniej myśli i światopoglądu. Stosowanie rytualnych praktyk duchowości wschodniej w terapeutycznych celach nie jest tak dalekie od ich faktycznego źródła. Przecież również dla derwiszy sema była pewnego rodzaju terapią wyciszenia, ulepszania się, dochodzenia do harmonii ze sobą i światem. Trudno przecież sobie wyobrazić, by wielowiekowy rytuał nie poddawał się zmianie czasów, świadczy to o jego ewolucji, o tym, że jest wciąż żywy pośród ludzi. Odrębną kwestią są możliwe przy tym wypaczenia i ubożenie jego wymowy.

https://issuu.com/teatr-nie-taki/docs/nietak_t_nr_7/s/10356003
https://issuu.com/teatr-nie-taki/docs/nietak_t_nr_7/21

Wirujący Derwisze Stambuł – Whirling Dervishes in Istanbul, Stambuł: Ceremonia wirujących derwiszy i Mevlevi Sema.Istanbul Dervish Ceremony.

Wirujący Derwisze Stambuł – Whirling Dervishes in Istanbul, Stambuł: Ceremonia wirujących derwiszy i Mevlevi Sema.Istanbul Dervish Ceremony.
Tradycyjna ceremonia Wirujących Derwiszy bez turystów i kamer.

Zaciekawieni?

Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda taniec Derwiszy z dala od dzikich tłumów turystów, istnieje możliwość wybrania się do jednego z klasztorów w pobliżu Stambułu.

Pokazy odbywają się co czwartek i miejsca dla odwiedzających są bardzo ograniczone, więc warto zainteresować się tym nieco wcześniej.

Po więcej informacji zajrzyjcie do biura @lesartsturcsofficial w centrum Stambułu (📍 Gallery Les Arts Turcs), www.lesartsturcs.com gdzie będziecie mogli zarezerwować wycieczkę.

Uwaga!

Jest to widowisko czysto religijne, więc robienie zdjęć jest zakazane!

www.lesartsturcs.com

www.istanbuldervishceremony.com

ZAREZERWUJ BILET TERAZ

How can one participate?

You can make reservations from here ( online ), you can e-mail us or you can visit our ticket center in advanced and make your reservation in person. Here are our details ; info@istanbuldervishceremony

@lesartsturcsofficial

LOCATION of our Office/Gallery in Sultanahmet :

https://goo.gl/maps/uXuyRmELZsx

Contact People : Mr. Alp –

( Phone/Whatsapp : +90 544 220 10 22 / +90 212 527 68 59 )

Istanbul Dervish Ceremony – Les Arts Turcs / Culture Center

Alemdar Mh. Incili Çavus St. No: 19 Floor : 3 (Behind The Underground Cistern) Sultanahmet 34400 Istanbul, Turkey